3. Wyprzedzanie
W praktyce jest znacznie gorzej niż w przykładzie powyżej. Zwykle rzadko udaje nam się jechać dłuższy czas z założoną prędkością (zwłaszcza jeśli jest to 120 km/h i więcej), co chwilę na horyzoncie ukazuje się ciężarówka, czasem jakiś traktor czy inny zawalidroga. Jeszcze pół biedy gdy ruch jest mały i uda nam się go wyprzedzić na „rozbiegu”, schody zaczynają się gdy z naprzeciwka jedzie sznur pojazdów i musimy wyhamować do prędkości jadącego przed nami „zamulacza”.
Wyobraźmy sobie dość częsty przypadek – jedziemy w kolumnie pojazdów jadących powiedzmy 90 km/h, taka prędkość nam nie odpowiada i decydujemy się na wyprzedzanie. Niestety na drugim pasie mamy tylko chwilami odrobinę wolnego miejsca – załóżmy że wystarczającego do wyprzedzenia jednego auta.
Przyjmijmy, że pojazdy jadą w odstępach 30m (to oczywiście za mało dla bezpiecznej i ekonomicznej jazdy, ale w polskich realiach i tak dużo) i że w ciągu minuty uda nam się wyprzedzić 5 razy (rewelacyjny wynik, prawie niewykonalne). Ile zyskamy na dystansie 100 km takiej jazdy?
Jadąc 90 km/h (czekając na możliwość wyprzedzenia) w ciągu minuty przejedziemy 1500m plus 5*30m (które zyskamy dzięki wyprzedzaniu). A więc jedziemy w tempie 1650 metrów na minutę – co daje raptem 99 km/h.
Drogę 100 km pokonamy więc w 60,6 min. zamiast 66,7 min., zyskamy więc zaledwie 6 minut – wyprzedzając co 12 sekund i tym samym zmuszając się do ciągłego wysiłku i maksymalnego skupienia. Poprawcie mnie, jeśli gdzieś zrobiłem błąd – bo aż sam nie mogę uwierzyć, ale wygląda na to że faktycznie tak jest. Spalanie wyjdzie pewnie dwukrotnie większe, o różnicy w bezpieczeństwie już nie ma nawet sensu wspominać.
OK, to tyle tych matematyczno-fizycznych wynurzeń, zapraszam do komentowania.
Facebook